O Albanii słyszeliśmy jak wszyscy. Każdy motocyklista słyszał
o Theth i niesamowitej drodze do tej słynnej wsi. O Górach
Przeklętych, niebieskich rzekach, dzikich plażach, ciepłym morzu.
Albania nie była pierwszym miejscem dla którego przekroczyliśmy
granice. Dosłownie i w przenośni :-) . Albania wryła się w nasze
serca i głowy. Gdy tylko ból podróżny ustąpił wiedzieliśmy, że
trzeba tam wrócić. Zwłaszcza, iż dzika Albania jaką pamiętaliśmy
z pierwszej wyprawy pomału przestawała istnieć. Trzeba było się
spieszyć.
Pierwsza wyprawa w 2014 roku Afryką -> http://www.kolejnydzienmija.pl/blog/albanian-trip-2014
Do Albanii wróciliśmy w 2017 roku. Tym razem większą ekipą i na czterech kołach. Opis tego wyjazdu zajął więcej wirtualnej przestrzeni.
Pierwsza część to właściwie opis drogi. Tutaj jeszcze nie ma Albanii. Jest za to Durmitor. Miejsce, które darzymy szczególnym sentymentem.
Znajdziesz ją tutaj -> http://www.kolejnydzienmija.pl/blog/albania-2017-cz1
Część druga to już Albania. Jezioro Szkoderskie, dzikie plaże i historia jeżdżącego auta bez koła.
Czytaj -> http://www.kolejnydzienmija.pl/blog/albania-2017-cz2
Turkusowe morze, nadmiar soli, suche rzeki, palące się zbocza i tropikalne upały znajdziesz w części trzeciej -> http://www.kolejnydzienmija.pl/blog/albania-2017-cz3
Czwarty wpis i historia zimnego piwa pośrodku gór, powrotu do cywilizacji, pysznego jedzenie podanego na białym obrusie. Jest nocny zjazd na Gjipe, lęk wysokości. Są skały i jaskinie w wodzie. I niezapomniana noc wśród śpiewów i dźwięków okulele. http://www.kolejnydzienmija.pl/blog/albania-2017-cz4
W żadnym z opisów nie znajdziecie jednak Theth. Życie weryfikuje plany. Takie są właśnie nasze podróże.