Śladem Mamrotów

 sierpień 2013


Z racji dłuższej przerwy w dalszych trasach pomysł na kolejną wyprawę wprawia mnie w lekko euforyczny nastrój.

Cytując blog Czarnego:

 "Jako zadeklarowani fani trunków popularnych oraz jazdy motocyklowej postanowiliśmy    
połączyć  te dwa główne nurty hobby (oczywiście nie dosłownie).

 Pomysł wyszedł (jak zazwyczaj) od Niedźwiedzia – jedziemy śladami serialu „Ranczo”, przy
czym myślą przewodnią wyjazdu są osławione serialowe Mamroty (zwane także              gleborzutami, patykami i czachojebami).

 Skład ekipy był różnorodny jak skład najlepszego rocznika gleborzuta za 2,99 z rozlewni w            Kęblinach. Otwiera go jak zwykle Niedźwiedź. Pozostali to zbieranina z różnych środowisk, z   
    różnych miejsc w Polsce."

Była Warszawa, Łódź, Zgierz, Ozorków, Leszno, Poznań i najdalej położona Zielona Góra,  

  "Dobór motocykli także przypominał wynik zamknięcia chomika w sokowirówce niż                  uporządkowaną i logiczną całość. Czyli wszystko po staremu."

Zaczynamy w czwartek dość relaksacyjnie, bo zjazdem do Niedźwiedzia, który chwilowo bez Wielkiej Niedźwiedzicy, oczekuje przyjazdu pierwszych towarzyszy podróży. Swoją drogą nie zrozumiem skąd słowo „Wielka” przed Niedźwiedzicą. Madziulka wielkie to ma chyba tylko serce, no i cycki… ;-)

Żeby jednak wspomóc troszeczkę organizatora i pomysłodawcę wycieczki postanawiamy czynnie wziąć udział w przygotowaniach do powitania.

Czarny łajany ostatnimi czasy przez Brata Niedźwiedzia za wszelkie obiboctwo i nieróbstwo postanawia zadać kłam szerzącym się plotkom :-P i bardziej, lub mniej ochoczo zabiera się za obieranie ziemniaków…

mamrotJPG

Garnuszka mu Niedźwiedź małego nie przygotował :-D za to pomagał. Jak mógł. :-)

Plan, który przewidywał powitanie chłopaków obiadkiem i udanie się na zwiedzanie Łodzi upadł. Jednak tylko w połowie. Niedźwiedź tak kusił pyszniutką, swojską naleweczką, że choć obiad był… tylko przewodnik nie był już w stanie oprowadzić wycieczki. Ale był też pierwszorzędny grill i długie Polaków rozmowy…

W sielskim otoczeniu Niedźwiedziej Gawry spędzamy całkiem przyjemny wieczorek. Zdjęcia sobie odpuszczam. Nie nadają się do publikacji.

Wieczór – wieczorkiem. Przyjemnie było. Noc jednak krótka i pierwsze słowa o świcie wykrzyczane przez podekscytowanego Niedźwiedzia: „Czarnuchy wstawać – na koń”.

Ach.. jak ja to lubię :-P

Schodzimy, tam Otis częstuje jajecznicą, Madzia serwuje kawkę, a wokół sprzętów coraz więcej. Kolejne znajome twarze.

mamrot 1JPG

 W powietrzu czuć już zapach przygody.

 "Hmm – wyjazd z Łodzi zorganizowaniem i ukierunkowaniem przypominał trajektorię lotu much     wokół świeżo postawionego klocka.

 Jechaliśmy wszyscy wszędzie, we wszystkich kierunkach i do tego na raz.

  Dopiero po interwencji Pinia, który zatrzymawszy sforę na stacji zakrzyknął:

 „Czy bylibyście łaskawi jechać w szyku” (czy jakoś tak)"    

To na pewno nie było tak. 

 "Całość zaczęła wyglądem przypominać użelowane włosy Humpreya Bogarta.

 W myśl zasady, że najgłupszych wysyła się na czoło, bo mała strata będzie jak ich coś zje,        prowadzę  ja."

mamrot 3JPG

Kierunek Góra Kalwaria. Zabieramy tam Ulę – pierwszą zresztą poznaną przeze mnie Motocyklistkę.

Nie byłoby jednak normalnie, gdyby obyło się bez niespodzianek. Niedźwiedziowi jego „Landryna” postanawia spłatać figla i zrywa linkę sprzęgła. Nie, żeby tak na uboczu, albo przy jakimś parkingu. Niech wszyscy widzą. Największe rondo w Kalwarii, ruch jak na festynie, a ona mówi dość.

mamrot 4JPG

Bez obaw. Postawieni w stan alarmu towarzysze podróży szybciutko się organizują i już niedługo przestajemy być główną atrakcją turystyczną miasteczka, a domowym sposobem postawiona do pionu „Landryna” nadaje się do dalszej jazdy.

Na skutek powyższego,  filmowy Country Club znajdujący się w Górze Kalwarii i umieszczony w rozpisce wycieczki, zostaje usunięty z planu dnia.  My ruszamy dalej. W międzyczasie - zgodnie postanawiamy odpuścić również Latowicz, Rozstanki i dalsze Sokule i skupiamy się na głównym celu wyprawy, a mianowicie na wsi Jeruzal – filmowych Wilkowyjach.

 "Jako, że prowadzimy my, dalsza część trasy jest luźną wariacją na temat  Niedźwiedziowego
planu."

 Bez trudu znajdujemy cel. I sklep ze słynną ławeczką.

mamrot 6aJPG

Nawet ja, osoba nie będąca znawczynią serialu, która w ramach przygotowań do trasy film obejrzała tuz przed wyjazdem - ławeczkę rozpoznaję. Wiem jednak, że nie jest to oryginał. Ta postawiona została dla turystów, których zresztą jest tu nie mało.

Oczywiście nie może być inaczej - szturmem zdobyte Mamroty i pamiątkowa fotka pod sklepem „U Krysi”.

mamrot 7jpg

 Z racji szukania przeze mnie informacji na temat celu naszej wyprawy, bez trudu rozpoznaję kościółek i plebanię. Sławą okrył się również przystanek autobusowy. Niestety na jego daszku nie ma napisu "Wilkowyje". W sumie szkoda. 

mamrot 9JPG

 "Po solidnym zapakowaniu honorowego trunku dzisiejszego wieczora ruszamy dalej.

  Jako, że wieczór się zbliża, a nam zaczyna doskwierać pragnienie, na Wisłą w okolicach         miejscowości Czarne, spuszczamy ze smyczy naszego najlepszego tropiciela nielegalnych miejsc
biwakowych – czyli Pinia."

W oczekiwaniu na to co odkryje przekonujemy się jak wielki urok osobisty ma Tadzio. Gdy tylko zsiada ze swojego fazera staje się „łupem” pewnej rozrywkowej miejscowej Pani.

Po powrocie Pinia szybkie zakupy i bocznymi drogami docieramy do znalezionej przez niego miejscówki.

mamrot 15aJPG

 "Jak zwykle wynajduje kapitalne miejsce, jak zwykle na terenie zalewowym, ale za to z przepiękną
plażą, małym dopływem głównej rzeki, oraz sztucznym spiętrzeniem wody."

A pić się chce…. zanim więc przystąpimy do rozbicia obozowiska czas na napoje orzeźwiające … wszak poziom płynów w organizmie nie powinien spadać za bardzo poniżej normy ;-)

mamrot 14JPG

Zadowoleni  Panowie przed pierwszym "pstrykiem"

… i na uroczyste otwarcie „Mocnego Napoju alkoholowego na bazie piwa o smaku wiśniowym, alk. 9 % objętości” w ilości 670 ml.

mamrot 17aJPG

Czarny dokonujący rozdziewiczenia mamrota (i Mina Zielonego bezcenna)

Metodą z ust do ust każdy ma możliwość skosztować owego słynnego trunku. Wrażenia smakowe z pewnością bezcenne :-D Potem już rozbijanie obozowiska, kąpiele w rzeczce, grill i ognisko.

mamrot 19aJPG

Moje ulubione zdjęcie - Misio się kąpie ;-)

mamrot 20JPG

Ognisko rozpalone przez Czarnego - dowód, że wciąż coś robi. Koniec z nicnierobieniem ;)

  Ranek budzi nas słońcem, rześkim powietrzem i wszędzie unoszącym się zapachem słynnego Niedźwiedziowego barszczyku. Jeszcze z zamkniętymi oczami uświadamiam sobie, że na żadnym wspólnym wyjeździe go nie zabrakło. Pięknie się tak budzić.

mamrot 21JPG

Niestety pozostaje nam jeszcze poczekać. Barszczyk dochodzi… To czekam. Najpierw spacerek po okolicy, potem mały napój nad rzeczką.

mamrot 22aJPG

przyłapana w momencie oceniania szkód dnia wczorajszego

A barszczyk dochodzi…

mamrot 21aJPG

mamrot 23JPG

pierwszy w kolejce 

Smaku barszyku w porannym słońcu nad rzeczką nie sposób jednak opowiedzieć.

Słońce coraz wyżej, czas ogarnąć obozowisko i w drogę.

mamrot 25JPG

Czarny znów zadziwia :-) jak się okaże nie ostatni raz...

mamrot 26jpg

pamiątki znalezione w trawie podczas sprzątania obozowiska ;-)

Przez Arkadię, gdzie zaliczamy postój i dalej przez Nieborów (na zwiedzanie obu zabrakło jakoś sił) całą ekipą docieramy na działkę ochrzczoną przez Niedźwiedzia na potrzeby wyprawy „Czarnowiskiem”. Zacna nazwa, zagości na dłużej.

Wzbudzając niemałe zainteresowanie wśród tłumnie odpoczywających nad jeziorem urlopowiczów zaczynamy małym piwkiem w lokalnym barze.

Pogoda dopisuje to i smakuje wyśmienicie.

Potem już tylko totalny relaksing. Aparat do następnego ranka ląduje w domku. Żadnych zdjęć, tylko zabawa. Jest piwko, grill, winko, ognisko, naleweczki, cudowny gulasz z kociołka wyśmienicie przygotowany na ognisku przez naszego Nadwornego Kucharza, znów piwko….

Śpimy na balkonie. Budzi nas śpiew ptaków… Nie... Tym razem ptaki uciekły. Pod drzewem zaległ Niedźwiedź… :lol:

mamrot 30JPG

kociołek po Niedźwiedzim gulaszu... aż serce pęka, że pusty   :-|

mamrot 31jpg

park maszyn

Czarny znów w akcji.

mamrot 32JPG

Niedźwiedź obiecał publicznie odszczekać wszelkie wcześniejsze oszczerstwa :-P 

Potem kończy się weekend. Czas do domku. Kolejna wyprawa za nami.

 "I gdy jeszcze nie ostygły silniki a na kurtkach nie zasechł kurz, zaczynamy myśleć o kolejnej  
wyprawie :-)"*


* cytaty pochodzą z Żółwiowego blogahttp://www.kolejnydzienmija.pl/blog/ranczo-czyli-tanie-wino-jest-dobre-bo-jest-dobre-i-tanie