Ranczo - czyli tanie wino jest dobre, bo jest dobre i tanie.

Ranczo - czyli tanie wino jest dobre, bo jest dobre i tanie.

Zasadniczo wycieczka popełniona przez nas na końcu sierpnia była kwintesencją naszego motocyklowego jestestwa.  
Jako zadeklarowani fani trunków popularnych oraz jazdy motocyklowej postanowiliśmy połączyć te dwa główne nurty hobby (oczywiście nie dosłownie :) )
Pomysł wyszedł (jak zazwyczaj) od Niedźwiedzia - jedziemy śladami serialu "Ranczo" przy czym myślą przewodnią wyjazdu są osławione serialowe Mamroty
(zwane także gleborzutami, patykami i czachojebami)  
Skład ekipy był różnorodny jak skład najlepszego rocznika gleborzuta za 2,99 z rozlewni w Kęblinach.
Otwiera go jak zwykle Niedźwiedź.
Pozostali to zbieranina z różnych środowisk, z różnych miejsc w Polsce (najdalej miał Zielony - z Zielonej Góry)
Była także Ula z Wawy,
Klan Kałużnych,
Brylant,
Otis,
Tadziu,
Pinio
i my z Anią.
Dobór motocykli także przypominał wynik zamknięcia chomika w sokowirówce niż uporządkowaną i logiczną całość.  
Czyli wszystko po staremu.  
Aaaa - w sumie to nie. Na tym wyjeździe obalamy mity jak kolejne butelki jabola Tzn ja obalam a Niedźwiedź odszczekuje.
Tzn mity nie jabole.
Tzn on obala też jabole a nie odszczekuje...  
Kurwa.
Nieważne.

P11903221jpg

W każdym razie na powyższym zdjęciu widać, że obieram ziemniaki (sprawdziłem w wikipedii i to nie były arbuzy jak mi Niedźwiedź wmawiał) na jeden z posiłków przed wyjazdem.
Dalej były ckliwe pożegnania Niuniusów:    

P1190334jpg

Tutaj rzadka sytuacja, w której można podziwiać jedynego z naszej trójki, który bez kasku wygląda ładnie ubranego od stup do głowy.
Po ckliwych pożegnaniach ruszyliśmy w trasę.
Hmm - wyjazd z Łodzi zorganizowaniem i ukierunkowaniem przypominał trajektorię lotu much wokół świeżo postawionego klocka.
Jechaliśmy wszyscy wszędzie, we wszystkich kierunkach i do tego na raz.  
Dopiero po interwencji Pinia, który zatrzymawszy sforę na stacji zakrzyknął:
"Czy bylibyście łaskawi jechać w szyku" (czy jakoś tak)
Całość zaczęła wyglądem przypominać użelowane włosy Humpreya Bogarta.    

P1190343jpg

W myśl zasady, że najgłupszych wysyła się na czoło, bo mała strata będzie jak ich coś zje, prowadzę ja.
W Górze Kalwarii Niedźwiedź psuje linkę od sprzęgła w Landrynie oraz spotykamy Ulę.
Naprawiona domowymi sposobami suzuka daje radę dalej, razem z resztą motocykli.  
Jako, że prowadzimy my z Anią dalsza część trasy jest luźną wariacją na temat Niedźwiedziowego planu.
Pierwszy postój - Sklep Krystyny Więcławskiej "u Krysi"    

P1190363jpg

Czyli zakup mamrotów oraz pamiątkowe zdjęcie na ławeczce.
Zaraz obok kościół dobrze znany z filmu:    

P1190357jpg

Po krótkim zwiedzaniu oraz spakowaniu:

P1190369jpg

Ruszamy dalej.
Jako, że wieczór się zbliża, a nam zaczyna doskwierać pragnienie, na Wisłą w okolicach miejscowości Czarne, spuszczamy ze smyczy naszego najlepszego tropiciela nielegalnych miejsc biwakowych - czyli Pinia.
Jak zwykle wynajduje kapitalne miejsce, jak zwykle na terenie zalewowym, ale za to z przepiękną plażą, małym dopływem głównej rzeki, oraz sztucznym spiętrzeniem wody.

P1190471jpg

Tutaj zadaję kłam kolejnym mitom:

P1190450jpg

Przygotowuję ognisko.      
Przy którym dość szybko opróżniamy zawartość bagażu.
Oraz następnego dnia rano myję grilla:

P1190498jpg

Kolejny dzień zaczynamy ogarnięciem miejsca biwakowego, z którego zabieramy także śmieci po poprzednikach i roszamy w dalszą drogę.
Cel podróży - Czarnowisko - czyli działka Ani i moja na która robimy najazd Hunów.    

P1190531jpg

W lokalnym sklepo-barze zdrożeni zamawiamy po małym Piwie.
Całości jest przeciwny Pinio.
Ale tylko do momentu otrzymania piwa.
Kolejny krok, to lądowanie na działce:    

P1190566ajpg

Na niej pyszny gulasz z kociołka, kolejna dawka napojów popularnych oraz zabawy (czasem do białego rana) Skutki widoczne:      

P1190564jpg

P1190571jpg

Następnego dnia po usunięciu skutków spożycia rozjeżdżamy się do domów.

P1190580jpg

I gdy jeszcze nie ostygły silniki a na kurtkach nie zasechł kurz zaczynamy myśleć o kolejnej wyprawie :)