2016 i mnóstwo planów. Wygrała Rumunia. Mocno okrojona w porównaniu do pierwotnych zamierzeń i ogromu pinezek na mapie tego kraju. Okazuje się, że czas który możemy poświęcić na wyjazd (czyt. przyznane urlopy) jest stanowczo za krótki. Nie damy rady.
Zapada decyzja. Tylko najważniejsze punkty z mapy i deklaracja powrotu. Na pewno raz. Optymalnie jeszcze dwa :-)
Zaczynamy w dwa auta. W podróży zawsze spotykasz ciekawych ludzi. Nam się poszczęściło. Poznajemy Cudownych Ludzi i wracamy w trzy samochody. Znajomość trwa do dziś. I plany kolejnych wspólnych podróży.
Zaczynamy od poszukiwania wodospadu. Znajdujemy zakole rzeki. Tak nas wciąga, że zostajemy dwa dni. Nasza Rumunia to nawiedzony las Hoja Baciu i kobieta znikąd, Cluj-Napoca gdzie zdobywamy Towarzyszy dalszej podróży. To Transfogardzka w deszczu i chmurach. To wygasły wulkan Racos. Zimne noce w górach, ogniska, bimber i owcze sery. Wulkany błotne, nocleg (prawie) w Wąwozie Bicaz. To Bukowina i stary cmentarz w Sapancie. Nie ten biletowany. Ten drugi. Ma klimat.
Jeszcze włamanie do hostelu :-) - wreszcie ciepło i sucho.
Opis wyjazdu to trzy wpisy:
http://www.kolejnydzienmija.pl/blog/rumunia-2016-cz1
http://www.kolejnydzienmija.pl/blog/rumunia-cd
http://www.kolejnydzienmija.pl/blog/rumunia-veni-vidi-wypici-czyli-cz%C4%99%C5%9B%C4%87-trzecia
Film z wyjazdu autorstwa Krzyśka znajduje się w zakładce Filmowo.