Miejsce, w którym wszyscy stają się równi - Cmentarz. W okolicy naszego miasta jest cmentarz żołnierzy z Wielkiej Wojny.
Miejsce, na którym słowo "Pojednanie" nabiera pełnego znaczenia.
Tutaj wszyscy są równi, a zapalane przez nas znicze ogrzewają ich wszystkich.
Gdy stoję nad tymi grobami przypominam sobie scenę z filmu "Giuseppe w Warszawie". Gdy
główny bohater śnił o powrocie do swojej wioski. Mama zrobiła jego ulubioną pizzę, a wracający z połowów rybacy poczęstowali go winem.
W zimny październikowy wieczór mam dla nich tylko małe światełka z tealightów.
Za niecały tydzień wszyscy pojedziemy na groby naszych bliskich.
Też się już cieszysz na myśl o nadchodzącej cepeliadzie i zniczach z pozytywką grającą utwory Ich Troje?
Zatem warto spojrzeć jak wyglądają cmentarze u naszych bliższych i dalszych sąsiadów.
Na początek północny wschód i Litwa, czyli Wilno i cmentarz Rossa.
"Tam dom Twój gdzie serce Twoje"...
.. dla ciekawskich czyja Matka tam spoczywa i czyje Serce?
Ania znalazła nocleg w hostelu w części Wilna, gdzie po zmroku nie wychodzi się z domu.
Dzielnica kurewek i pracujących na czarno Białorusinów doprowadziła nas w deszczowy wieczór do bram cmentarza.
Zaniedbany i częściowo zdewastowany cmentarz w deszczową noc ma podwójnie magiczną moc.
Gdy odwiedzamy go ponownie rano cały urok gdzieś ulatuje.
Jako kolejny - cmentarz - symbol z byłej Jugosławii (Kupari obecnie Chorwacja).
Im częściej bywam na Bałkanach i bardziej zagłębiam się w historię b. Jugosławii tym trudniej mi zrozumieć tragedię, która się tam wydarzyła.
W Bośni i Hercegowinie, podczas dojazdu do Sarajewa za często widzimy powtarzający się schemat: wojenne nagrobki katolickie, spalona wieś, wojenne nagrobki muzułmańskie.
Jedne odrobinę nowsze od drugich, w zależności od tego, z której strony nadeszła zagłada i kto ją później przegnał.
Oddalone od siebie o parenaście kilometrów zbiorowe mogiły i małe tabliczki upamiętniające tych, którzy zginęli w tym zbiorowym szaleństwie.
Gdy patrzę na daty robi mi się zimno.
To było w czasach gdy moim głównym problemem było zdanie matury, lub zakup nowych opon do fiata 126p, którego posiadałem.
Gdy przeniesiemy się nieco na wschód, wspominam "wesoły cmentarz" z Sapanty (Rumunia).
Nie ten z biletami wstępu i ceprostradą. Ten drugi.
Gdy Ania prowadzi nas bez GPSa pomiędzy domami Sapanty prosto do celu nawet ja zaczynam wątpić czy tam coś wogóle jest.
A jednak trafiamy na nieco zapomniany i przez to urokliwy cmentarz, na którym podejście do śmierci okazuje się zupełnie inne niż nasze.
Tam zmarłych wspomina się wesoło, na groby przynosi się jedzenie i trunki, a całość obcowania z tymi, którzy odeszli nie przypomina wogóle naszej dusznej i smutnej rzeczywistości Święta Zmarłych.
Na północy od Sapanty, ale nadal na wschód od Polski trafiamy na cmentarz Łyczakowski (Lwów Ukraina).
Częściowo odrestaurowany (Cmentarz Orląt Lwowskich), a częściowo zaniedbany i posiadający ślady cyklicznej dewastacji polskich nagrobków.
Kolejny przykład gdy żywi nie chcą dać spokoju umarłym.
W imię czego?
Dlatego gdy stoję w pochmurną noc nad grobami żołnierzy z Wielkiej Wojny staram się o nich myśleć ciepło.
Jak mówił, spotkany w Białowieży, emerytowany nauczyciel z Holandii:
"Dopóki rozmawiamy ze sobą, wszystko jest oki"
Mając w głowie te słowa, odpalam kolejnego tealighta i patrzę jak targany wiatrem płomień oświetla zimny kamień z wyrytym prawosławnym krzyżem.