Powrót Niedźwiedzia.

Powrót Niedźwiedzia.

- Powiedz mi coś dobrego. Powiedz mi kurwa coś dobrego! Zaskocz mnie !!!- zacząłem dobitnie sycząc w słuchawkę telefonu zaraz po tym jak usłyszałem po drugiej stronie telefonu zmęczony głos Niedźwiedzia.

Był początek tygodnia.
Początek dwóch milionów telefonów.
Początek tysiąca spraw "na wczoraj" - czyli normalny tydzień w pracy.  

- Jedziemy. - Usłyszałem jedno jedyne słowo które chciałem usłyszeć. - A teraz muszę kończyć - Dodał Niedźwiedź i odkładając słuchawkę zaczął odbierać drugi telefon.  

Zasadniczo to mi wystarczyło.
Niecała minuta, którą miałem dla siebie stojąc w klimatyzowanym magazynie, pośród dwudziestuczterech zbiorników wielkości cysterny z wyłączonym telefonem, a raczej wiadomość którą przez niego dostałem  dały mi siłę na cały tydzień.  

Piątek po południu czyli weryfikacja:  
Ania ze stoickim spokojem sprawdza co byśmy chcieli zabrać, co musimy i na co mamy miejsce. Dwie sakwy, kufer z małym bagażnikiem, tankbag i kieszenie.  
W sakwach śpiwory wygrywają walkę o miejsce z kosmetyczką,
smar do łańcuchów z kremem do opalania, a w kufrze,
mała kuchenka gazowa wraz z butlą i baniakiem wody z dodatkowym zestawem ubrań.  

P1160670jpg

Sobota czyli : "... tam nie stoi się w kolejkach tam nie ma miejsca dla złych..."  

Moja pierwsza wyprawa z pasażerem i pełnym ekwipunkiem.

Jak się wypierdolę, to oprócz wytrzasku który zbiorę od reszty załogi za zmasakrowanie sprzętu do gotowania i prowiantu, narażę Anię.
Po wyprawie Niedźwiedź mówi, że wcale nie było po mnie widać strachu czy choćby tego, że pierwszy raz powoziłem z takim obciążeniem.  
Przyjąłem to za dobrą monetę.  

Do momentu gdy zorientowałem się, że głównie to On prowadził grupę, a ja jechałem za nim.
Idąc dalej i analizując budowę Niedźwiedzia i rozstaw lusterek Czajnika którym jechał stwierdziłem, że mógł w nich widzieć co najwyżej końcówki swoich sutków.  

AAa właśnie apropo - Grupa:   Pięć motocykli:
Wisienka - czyli Sławkowe BMW
Vstorm Jacka
Varadero Krystiana
RedBaron i Widowmaker czyli dwa czajniki.
Pokrótce wyglądało to tak :

P1160697jpg

Pierwszy postój u Niedźwiedzia, czyli miejsce zbiórki - po drodze odkrywam, że moto z tak położonym środkiem ciężkości dosyć chętnie wchodzi na gumę.
Na postoju odkrywam rozerwanie prawej sakwy.
Taśma na gada załatwia tymczasowo sprawę i zapominamy o problemie (tzn ja, bo Niedźwiedź całą drogę marudził jak cierpi jego poczucie estetyki przez takie załatanie tematu)    

Sporej grupie osób wydaje się, że czarna suzuka jest większa od czerwonej. a podobno czarne wyszczupla.
Hmm...  

Gdy zbieramy całą grupę kierujemy się na Tomaszów Mazowiecki , Radom, Puławy.  
Po drodze dobrze znana droga do Spały i Inowłodza.    

P1160679jpg

Zwiedzanie pałacu w Puławach oraz Nałęczowa.
Klimat tego uzdrowiska jest niesamowity.
To mieszanina zapomnianej międzywojennej Polski z Matronami w koronkowych krynolinach, przykurzonego nieco PRL-u i wczasów FWP z obowiązkowym wieczorkiem tanecznym, oraz wdzierającej się (niestety) tu i ówdzie plastikowej współczesnej dętej lipy.  

W Nałęczowie ostatni z nas pasują i resztę drogi pokonujemy ubrani jedynie w motocyklowe spodnie, buty  i kaski.  
Ja jadę także w rękawicach, co powoduje komiczny rodzaj opalenizny na moich przedramionach.   Przed zawinięciem do portu na dzisiejszą noc, miasta którym zawładnął Festiwal Dwóch Brzegów czeka nas jeszcze jedna niespodzianka.
Dojazd do pola na którym biwakujemy to stromy zjazd z płyt betonowych (na tyle stromy, że hamując silnikiem na dwójce, tak aby oszczędzać heble muszę sobie pomagać przodem), na końcu którego czeka nas przeprawa przez paredziesiąt metrów żółtego kopnego piachu.
Serce odbija mi się na zmianę od dupy i potylicy gdy widzę jak Vstorm Jacka staje na nim bokiem i w fontannach piachu wygrzebuje się na drugą stronę.  

Dwójka. Równomierny gaz. Bokiem. Bokiem. Kontra. Gaz. Bokiem. i jesteśmy po drugiej stronie.  

Czująca moje spięcie Ania gładzi mnie lekko po udzie w nagrodę.  
Na ten dzień wystarczy.  
Piwko po takim dniu smakuje jak nigdy .  
Wieczorem gdy upał tylko odrobinę odpuszcza udajemy się do Kazimierza na koncert i cykl imprez związany z Festiwalem.  
Szybki i krótki sen, który przychodzi momentalnie a na który szkoda czasu i jesteśmy dalej w drodze.    

DSCN0154jpg

Powyżej jedna z bocznych uliczek Kazimierza    
Nasza kolumna podąża w kierunku Puław i Czarnolasu.

P1160740jpg

Dalej kierujemy się w stronę domu, ale całkowicie omijając główne drogi.
Choć prędkość średnia spada, a droga czasami jest bardzo złej jakości wszyscy cieszymy się z jazdy.    
Wspólną jazdę kończymy u Niedźwiedzia tak jak zaczęliśmy.
Dalej nasza ekipa jedzie już bez niego.
Kolejni odłączają się Kasia i Sławek.
Później Jacek z Kubą i Krystianem.  
Gdy docieram do domu, Ania ma jeszcze 200 km do domu.
Po krótkim pożegnaniu bierze auto i wskakuje na autostradę.
Tego dnia zasnę spokojnie jak tylko dostanę sygnał, że spokojnie dojechała.  
Gdy go dostaję otwieram piwo i zaczynam zastanawiać się nad całym wyjazdem.
Dwie rozerwane sakwy.
Przedramiona pokąsane przez komary i osy.
Ja ledwo żywy ze zmęczenia.
Głośny, paliwożerny, nieekologiczny i obrzydliwy sprzęt umorusany i do przeglądu.  
Kurwa.  
Przecież mógłbym rzucić to wszystko. Kupić Hybrydową Toyotę Prius. W weekendy siedzieć w domu i oglądać telewizje.
Nie pić piwa.
Nie narażać się na niebezpieczeństwa związane z jazdą motocyklem.

Żyłbym wtedy parę lat dłużej i bardziej według linii, która jest teraz modna, cool, dżejzi czy jak to się teraz nazywa.  

Nachodzi mnie tylko jedno pytanie.  

Po co ?