Open your mind :)

Open your mind :)

Pisanie, że dawno nie pisałem jest bez sensu bo to każdy widzi.
Zatem do rzeczy.
Początek sezonu motocyklowego dawno za nami.
Dla mnie oznacza to przejechanie około 6,5 tyś km (cholera czas na wymianę oleju) Były to głównie wyjazdy do pracy, do najbliższego dużego miasta gdzie tylko w taki sposób można załatwić cokolwiek w przeciągu dnia nie stojąc w korkach.
Były także wyjazdy do Poznania do Ani i Kubusia :)
Uzbierało się tego trochę.
Oprócz tego były dwa wyjazdy odbyte dzięki Moni (Pres. Amazons WMC Chapter Poland)
Jeden z nich to zlot w Koszęcinie czyli VIII RR Party , a drugi HardCore Party w Skarżysku Kamiennej.
Obie imprezy organizowane przez RoadRunners MC Poland.

DSCN0106jpg

Dzięki poznanym tam ludziom oraz klimatowi, który mi się podobał postanowiłem wyruszyć w kolejną drogę.
Tym razem punktem docelowym były Borki k.Bochni i organizowany tam przez Rebels of Road, Easy-Rider Party.
Impreza zbiegła się z urodzinami Pumy :)
Zatem spakowany wyruszam w piątek w kierunku Kielc.
Nauczony iż warto mieć przy sobie wszystko bo wtedy nic się nie przyda (prawo Murphiego) obładowałem Widowmakera wszelakim możliwym śmieciem i udałem się w dobrze znaną drogę na południowy wschód.

DSCN0063jpg

Piękna leśna droga w świętokrzyskiem zachęca do odkręcenia nieco mocniej.
Bawię się jazdą i drogą oraz trwającym weekendem.
Nauczony jednak doświadczeniem swoim i moich nauczycieli myślę i przewiduję.
Tym razem przynosi to wymierne korzyści.
Na jednym z lewych łuków widzę wyjeżdżającą, prawidłowo jadącą ciężarówkę oraz wyprzedzającego ją na podwójnej ciągłej białego busa.
" pokonując zakręt wybierz optymalny tor jazdy i się go trzymaj. Zorientuj szczyt zakrętu. Przed skręceniem dobierz prędkość wejścia w zakręt. Uspokój motocykl. Połóż się w przeciwskręcie i płynnie przejedź zakręt stopniowo dodając gazu Ale przede wszystkim MYŚL co robisz i co robią inni "
Ostatnia część tej mądrej reguły najprawdopodobniej uratowała mi życie.
Składowa prędkości mojej i białego busa wynosiła w okolicach 250 km/h więc jakbym pojechał "optymalnym torem" zakrętu nie uwzględniając, że na mojej drodze stanie morderca, najprawdopodobniej przeciąłbym tego busa na pół.
A tak - prostuję motocykl i przemykając po prawej skrajni drogi, czując jedynie mocny podmuch wiatru w momencie gdy zderzają się nasze cienie.  
Dalsza część drogi do Kielc to spokojne kontemplowanie krajobrazów.
Krótki przystanek w Miedzianej Górze aby chwilę popatrzeć na dobrze znany Tor Kielce.

DSCN0064jpg

DSCN0065jpg

 Na powyższym zdjęciu widać drogową część Toru Kielce (charakterystyczne potrójne bandy).
Wieczór i noc w Niestachowie to zawsze niezapomniane przeżycie.
Zderzenie dwóch zupełnie przeciwnych a jednocześnie takich samych podejść do życia w połączeniu z tym co razem przeszliśmy oraz niekonwencjonalnym postrzeganiem rzeczywistości  to mieszanka wybuchowa :)
Kolejnego dnia wyruszam, zaopatrzony przez Pumę we wskazówki jak jechać, w dalszą drogę. Busko Zdrój, Nowy Korczyn, Brzesko, Bochnia.
Po drodze gram w kotka i myszkę z deszczem i czasami myślę, że tylko nade mną nie pada.
Ociekające wodą samochody z naprzeciwka i kałuże na asfalcie ostro kontrastują ze słońcem w którym jadę.
W Nowym Korczynie gdzie miałem skręcić na Brzesko zauważam, że prowadząca na wprost droga na Żabno zawiera przeprawę promową.
Szybki orient na mapie (niestety ten manewr wymaga zatrzymania.
Jeszcze nie dorobiłem się TankBaga z miejscem na mapę) i podążam w kierunku promowej przeprawy przez Wisłę.

DSCN0066jpg

Po drodze mijam bazę sprzętu rzecznego oraz kopalnie kruszywa.
Asfalt jest na tyle kiepski, że ograniczam prędkość do około 40 - 50 km/h w zamian za to cieszę się widokami.

DSCN0068jpg

Gdy dojeżdżam do przeprawy okazuje się, że jest ona dosyć często używana.
Co prawda nie czekałem w kolejce, ale obłożenie było na tyle duże, że działa ona na zasadzie ciągle wchodzącego wahadła.    

DSCN0070jpg

Podczas wjazdu na prom przekraczam jednocześnie granicę woj. świętokrzyskiego i małopolskiego.    

DSCN0071jpg

Na promie za 2 zł w cenie jest podziwianie widoków oraz przyjazna obecność Szypra i załogi, posiłek złożony z komarów oraz świeżego powietrza oraz szum wiatru.
Dla mnie Business Class.    

DSCN0072jpg

DSCN0073jpg

DSCN0074jpg

DSCN0075jpg

DSCN0076jpg

Poniżej po drugiej stronie przeprawy.  

DSCN0083jpg

Dalej przez Żabno, Brzesko i Bochnię docieram do Borka.
Przed bramą zlotu zsiadam z motocykla i chodzę chwilę w celu rozprostowania kości.
Dziwne uczucie wewnątrz zaczyna mnie nosić.
Chcę jechać.
Czuć wiatr wpadający przez uchyloną szybę kasku.
Na dzisiaj to jeszcze nie koniec.  
Podchodzę do stojących na bramce Rebelsów i proszę jedynie o znaczek zlotowy.  
- Muszę jechać. - rzucam mętnie na wytłumaczenie czemu nie wjeżdżam do środka.  
Po kilku minutach ze znaczkiem w kieszeni jadę w kierunku Bochni.    

DSCN0108jpg

Nie wiem co to było i czemu nie zostałem.
Nie będę tego analizował.
Po prostu chciałem jechać.  
W Bochni staję na rozjeździe.
W Prawo na Kraków, W lewo na Tarnów.
Na wprost na Limanową.
Przypominam sobie jak Puma mówił o eliminacji Wyścigów Górskich które się tam w ten weekend odbywają.
Zapinam jedynkę i z stukotem poczciwego olejaka ruszam na górskie serpentyny w kierunku Limanowej.  

DSCN0087jpg

Powyżej jeden z postojów.
Zamek w Nowym Wiśniczu widok z drogi Bochnia Limanowa.
Winkle tej szosy są kapitalne i kłócą się całkowicie z widokami, które ją otaczają.
A co za tym idzie w jedną stronę jadę wręcz spacerowo podziwiając widoki, a wracając cieszę się drogą i skupiam na jeździe.
W tym drugim etapie doceniam zrobione przez zimę hamulce, wymienione opony oraz zrobiony kompletny przegląd sprzęta.
Górskie serpentyny to naprawdę mocny wycisk i sprawdzian dla motocykla oraz jeźdźca.
Poniżej widoki z wycieczkowej części przejazdu:      

DSCN0093jpg

DSCN0094jpg

DSCN0102jpg

W Limanowej spotykam dwóch Streetfighterów.
Krótka gadka na stacji i wskazówki na dalszą drogę .
Piątka i pożegnanie.
Ja postanawiam coś zjeść przed dalszą drogą.
W chińskiej knajpie prześliczna młodziutka kelnerka widząc jak spoglądam co chwila na zaparkowanego dalej Widowmakera proponuje żebym przesiadł się do ogródka z tyłu i tam przeprowadził motocykl na ich parking.
Gdy przeprowadzam moto i wracam do stołu na nim czeka już gorący posiłek i zimne picie.
Krzesło obok mnie zajmuje zdjęty na chwilę ekwipunek.
Taak.
Teraz mogę powrócić na trasę.
Wychodząc odwzajemniam promienny uśmiech siedzącej za barem kelnerki i dziękuję za dobry posiłek i miłe przyjęcie.
Powrót do Bochni to spory wycisk dla mnie i moto, ale o tym już pisałem.
Tym razem na podwójnej ciągłej zaskakuje mnie srebrny sedan.
(Kurwa to jakaś zorganizowana akcja??)
Prędkość dużo mniejsza ale droga węższa.
Chwila adrenaliny i jedziemy dalej.  
Gdy dojeżdżam do Bochni nawet nie pojawia się pytanie : " Gdzie dalej?"
Wewnętrznie wiem, że czas wracać.
Kraków, Katowice, Częstochowa najnowsze zdobycze inżynierii drogowej powodują, że mogę spokojnie kontemplować wyższe prędkości.
Ostatni popas na parkingu podupadającej stacji benzynowej za Częstochową.     

DSCN0104jpg

I wracam do domu.
Na liczniku 792 km.
Widowmaker od spodu szary od cementu i kruszywa znad Wisły , od góry bury od deszczu i upstrzony owadami.

To był dobry weekend.