Nad rzeczką opodal krzaczka...

Nad rzeczką opodal krzaczka...

Gdzieś w alternatywnej rzeczywistości:


- Kochanie, na najbliższy weekend zapowiadają mrozy poniżej minus 10 stopni. Co myślisz, żebyśmy wzięli auto i pojechali nim na jakieś zadupie i tam się w nim przespali?
- Och to cudowny pomysł. Znajdę parę miejsc, z dala od ludzi i wszelakiej cywilizacji.



Jak to wykonać w naszym świecie?
Bierzemy pełnoletnie i mocno nadgryzione zębem czasu auto wyglądające jak wóz cygański będący mobilną reklamą egipskiego burdelu.
Dodajemy najtańsze na rynku chińskie ogrzewanie zwane potocznie, ku zgryzocie niemieckich twórców oryginału, webasto.

Do tego jeden domorosły Adam Słodowy i parę popołudni w oborze przerobionej na warsztat.

Co może pójść nie tak?


W piątkowe popołudnie, zmęczeni codziennością planujemy razem z Anią ucieczkę.

Ania przy pomocy sobie tylko znanych środków planuje trasę, którą moglibyśmy zrobić w sobotę, a ja przy pomocy dwukilowego młotka, kilograma tyrtytek i stu metrów szarej taśmy dokonuję bieżącego przeglądu Garbatego Jednorożca.


Gdy wracam do domu i zerkam Ani przez ramię na trasę szybkie obliczenia pokazują, że w trakcie mamy w planach zarówno grilla jak i ognisko.



- Zaraz. - Mówię. - Czy to oznacza, że planujemy trasę z noclegiem?
- Tak. W końcu założyłeś to całe ogrzewanie dodatkowe do auta, to chyba warto je wypróbować. - Kwituje Ania.



Kurde. Co prawda po instalacji jakimś cudem nie udało mi się nic podpalić i wygrałem (prawie) walkę z pięcioprzyciskowym programatorem walkę o utrzymanie pozycji w domowej drabinie inteligencji, ale na położenie na szali noclegu w aucie nie byłem jeszcze gotowy.



Klamka jednak zapadła i kolejnego dnia rano ruszamy przed siebie.

DSCN8249JPG


Lubię gdy Ania planuje trasy, bo już po paru kilometrach od wyjechania z domu zjeżdżamy z asfaltu i dalsza droga następuje bocznymi dróżkami i leśnymi lub polnymi duktami.



Zasadniczo nie jedziemy daleko. Kierunek Spała.

Po drodze zawijamy do Juli, gdzie kupujemy parę gumowców pod kolor osłony termicznej wydechu w Garbatym oraz rękawiczki (stare jak to się mówi zużyły się w najmniej oczekiwanym momencie - czyli zimą)


Pod Spałą kluczymy przez chwilę w okolicach Pilicy i poszukujemy miejsca na grilla.


DSCN8259JPG


W międzyczasie obserwuję coraz szerszymi oczami jak prognozy pogody zaczynają się sprawdzać i temperatura powoli zbliża się do minus dziesięciu stopni.

Co mnie jeszcze bardziej deprymuje - ciągle pada śnieg i wieje przenikliwy wiatr.



DSCN8256JPG


Część miejscówek do których dojechaliśmy odrzucamy, gdyż kierunek wiatru powoduje, że nie mamy żadnej przed nim osłony (komu na gorącej nadmorskiej plaży bryza od morza nawiała piasku do piwa ten wie o czym mówię). A część, tak jak miejsce w Zakościelu w którym biwakowaliśmy parę lat temu jest ogrodzona dużymi tablicami "Teren Prywatny".


DSCN8264JPG


W końcu docieramy do małej skarpy na której stojący las dochodzi do zakola Pilicy, a wiatr wieje, przynajmniej częściowo, od strony ochraniającego nas lasu.


DSC_5616JPG


Na miejscu ustawiamy Garbatego tak aby dodatkowo chronił nas przed wiatrem.

W międzyczasie zapada zmrok i rozpoczyna się całkiem solidna śnieżyca.


DSCN8275JPG
Zalety:
- grill się sam rozdmuchuje.



Wady:
- Przestaję czuć palce u nóg
- Stół pokrywa się grubą na 2 cm warstwą śniegu


(na zdjęciu grill w prawym dolnym rogu)


Na szczęście okazuje się, że ogrzewanie, które założyłem działa.



DSCN8280JPG


W aucie jest na stałe około 8 stopni na wysokości podłogi, bo tak ustawiliśmy, co daje około 20 stopni na wysokości rozłożonego do spania materaca.



Gdy Ania po kolacji wsiada do auta aby się przebrać (w końcu dama po posiłku nie idzie na spacer w tym samym stroju. Nawet jeżeli oznacza to założenie trzeciej warstwy spodni i drugiej pary skarpetek)

I wyruszamy na obchód okolicy.

Zimowy las i zamieć nad Pilicą w bezksiężycową noc są piękne.

Całość jest tak pięknie dzika i odstresowująca.



DSCN8294JPG


Po powrocie organizujemy ognisko.


DSCN8296JPG


Zamieć i opady ustępują ale zastępuje je obniżająca się sukcesywnie temperatura.

Kolejny krótki spacer podczas którego oglądamy nasze małe obozowisko z zewnątrz.



DSCN8300JPG


Po powrocie dogaszamy resztki ogniska i kładziemy się spać.

W nocy budzi nas...
... gorąco.



Źle ustawiłem ogrzewanie i w aucie zrobiło się ponad 28 stopni, przez co najpierw zaczęliśmy bezwiednie spać bez śpiworów i kocy, ale w końcu nie dało się wytrzymać.



Lektura chińskiej instrukcji przetłumaczonej przez Google Translate na angielski o drugiej w nocy wisząc do góry nogami na przednim fotelu (zrobiłem dobre dojście do nastawnia a co tam) przynosi efekty i do rana mamy w środku około 18 stopni.



Rano wstajemy w dobrych humorach. Wypoczęci pomimo nocnych przygód.

Odnajdujemy także patent na nocne wychodzenie na siku gdy na zewnątrz temeperatura spada do minus 12.

Gumowce stawiasz obok wylotu ciepłego powietrza z webasto.

Wiem, że o czwartej rano facet ubrany w gacie i parujące gumowce wygląda dziwnie, ale to naprawdę działa.


DSC_5630JPG


Na zdjęciu powyżej mobilny zestaw do uprawiania jogi w gumofilcach.

Spróbuj się tam rozebrać albo odwrócić.



Jednakże widok z okna rekompensuje wszelakie niegodności.



DSC_5644JPG
Gdy rano przygotowujemy na śniadanie bigos, który dostaliśmy od Maćka, wszystko w aucie i na nas pachnie wczorajszym ogniskiem.

Tak jak lubimy.

Szybki i pyszny posiłek, po czym wracamy.


DSC_5655JPG
Po drodze zatrzymujemy się przy starych i dziwnych drzewach, które zauważyliśmy podczas wczorajszego spaceru.


DSC_5660JPG


Baterie naładowane na najbliższy czas.

Sezon biwakowy, grillowy i ogniskowy rozpoczęte.

Teraz powrót do rzeczywistości i planowanie kolejnych wyjazdów.



Kolejny Dzień Mija...