Linka w lesie i inne formy dialogu z motocyklistami.

Linka w lesie i inne formy dialogu z motocyklistami.

Przeczytałem ostatnio, na jednym z for motocyklowych, o próbie nawiązania dialogu, pomiędzy ogólnie pojętymi offroadowcami, a Służbami Leśnymi. 
Dyskusja, która wywiązała się pod tematem uzmysowiła mi, że wiele negatywnych opinii, które niemotocykliści mają na nasz temat wynika niestety z tego, że ciężko na nie zapracowaliśmy. 
Nie chcę tutaj nikogo atakować personalnie i będę pisał o sobie i swoich grzeszkach, ale myślę, że jak każdy z nas zajrzy w swoją motocyklową duszę okaże się, że poniższy text jest po części także o nim. 

Zatem jedziemy - bez znieczulenia. 
Każdemu z nas zdarza się być dupkiem. 
Czasami wynika to z samopoczucia, czasami z konieczności odreagowania np. stresującej pracy, ale czasami wynika to z jednostronnego postrzegania naszej pasji.
Poniżej lista sposobów na przejście z poziomu Okazjonalnego Dupka do poziomu Dupka Tygodnia z szansą na nominację do Dupka Miesiąca lub nawet Dupka Roku:

1. Niedorobiony Offroader.
Facet dla którego określenie offroad to dosłowne zjechanie z wyznaczonych szlaków. 
Nieważne czy jedzie dookoła Bajkału, czy raczej dookoła Białegostoku, musi przejechać tam gdzie jeszcze nie stanęła ludzka stopa (przynajmniej dzisiaj). 
Wyznaczacz nowych szlaków, który sięga tam gdzie wzrok nie sięgnął. 
Niestety nowe szlaki naszego Bohatera wiodą często przez szkółki leśne lub prywatne części lasów.
Jego działalność na ogół skutecznie niweczy lata współpracy z lokalnym leśniczym, której to podjęła się mniej lub bardziej formalna lokalna grupa, która dzięki temu dostaje dożywotniego bana na jakikolwiek legany wjazd na tereny zielone. 
Gdy Niedorobiony Offroader trafia na godnego przeciwnika do tytułu Dupka Roku, sprawa kończy się kończynkami z gwoździ poukrywanymi w ściółce lub stalową linką na trasie przejazdu. 
Jakie są tego skutki - niestety wiemy.

Co ciekawe, gdy ostatnio byliśmy w Bieszczadach, na mapie, którą nabyliśmy (papierowej) były wyraźnie zaznaczone drogi, którymi można się poruszać. 
Gdy dojechaliśmy do odcinka czasowo zamkniętego przez Nadleśnictwo, wystarczyła krótka rozmowa i zostaliśmy puszczeni dalej. 
No tak, ale to były dwa motocykle jadące spokojnie, szutrową drogą przez las, a nie dziki odkrywca z manetą odkręconą na maxa.

Gdy dochodzimy do tematu manety odkręconej na maxa, na horyzoncie pojawia się drugi typ:

2. Tesco Zapierdalacz
Zwany także Miszczem Prostej. Mieszkając w Poznaniu nie wie gdzie jest Przeźmierowo, Mieszkając w Kielcach, nie wie gdzie jest Miedziana Góra, itd.
Jego główne hasło to :"Gdzie mam jeździć skoro nie ma torów?".

Niedaleko domu mam wybudowaną czteropasmową drogę z trzema ostrymi zakrętami (chyba taki podłódzki odpowiednik Patelni Chabówka) z tą róznicą, że u nas jest to tajny projekt inwestora, bo prowadzi praktycznie z nikąd do nikąd (projekt tak tajny, że niawet inwestor nie wie po co jest ta droga).
Na drodze tej nasz zapierdalacz spod tesco wyciska ostatnie soki z czegoś co kiedyś było erłanem lub innym sportem.
Wyciska do pierwszego zakrętu. 
Tam zczyna się walka człowieka z maszyną, z fizyką i z brakiem umiejętności. 
Pół biedy jeżeli kończy się to oddaniem ducha, przez umęczony silnik, który wystawia korbę bokiem z powodu przekręcenia (serio - są nawet ślady po plamach oleju, które tu zostały po takich akcjach, bo kierownik zredukował bieg zamiast go podnieść a tylny kapeć dobrze skleił i nie było gleby), lub gdy odgłosy wskazują na przejechanie zakrętu na luzie i odkręceniu przy kolejnej prostej. 
Problem się zaczyna, gdy wraca tamtędy ktoś w puszce z pracy, lub przejeżdża autobus wiozący gówniaków z pobliskiej szkoły. (Też się zastanawiałeś dlaczego na relacjach z MotoGP nie widać jeżdżących po torze autobusów?).
Wtedy robi się niebezpiecznie także dla postronnych, a telefon w lokalnym komisariacie zaczyna się urywać. 
Od tej pory stający obok na światłach motocyklista nie jest witany z uśmiechem, gdyż zmniejsza korek, tylko postrzegany jako potencjalne zagrożenie, na które jadący puszkami reagują różnie (ale zawsze negatywnie).

Pierwszy i drugi typ są bardzo często połączone z trzecim:

3. Gruba Rura z Cienkim Ptakiem.
Kolo, dla którego ideałem jest taki komin, że jak do niego zajżysz, to widać grzybki zaworów wydechowych.
Tak - w Afryce mam przelotowego Microna, a w Widowmakerze miałem dwa puste nonamey.
Do tego, gdy mieszkałem przez pewien czas w Poznaniu przychodziłem na Tor Poznań pooglądać, ale także posłuchać motocykli.
Uwielbiam te dźwięki, niestety nie wszyscy podzielaja moją pasję do motocyklowej muzyki i muszę to uszanować. 
Odpalenie moto przed jazdą i zrobienie przegazówki jest fajne na stacji benzynowej przy autostradzie, gdzie wszystko napierdala, ale nie jest fajne pod blokiem o 6 rano we wtorek, gdy ludzie jeszcze śpią.
Tak samo gdy podjeżdżasz pod knajpę, lub spod niej odjeżdżasz. 
Ryk silnika i skurcz nadgarstka (do odcinki), który powoduje złapanie uwagi większości zgromadzonych, to nie powód do dumy (oni patrzą na ciebie nie z podziwem, tylko z pytaniem : "co to za idiota?") 
Pamiętam, jak pare lat temu robiliśmy obstawę ślubną dla dwójki motocyklistów. 
Pod małym, urokliwym, drewnianym kościołem jeden z kolegów musiał zaprezentować swój nowy akcesoryjny tłumik, przykręcony do motocykla ze śmigłem w logo.
W środku mszy.
Stojąc pod samym wejściem do kościoła. Czy to faktycznie najlepsze ukoronowanie swojego pobytu na ceremonii zaślubin?

Kolejny typ, na naszej mocno wkurwiającej społeczeństwo liscie to:

4. Stunter Teoretysta.
Dla tego gościa poobrywane przy glebach owiewki i "Czacha Ufo, Stunt, Kup Teraz Okazja!!!" 
z allegro to sposób na przygotowanie motocykla do stuntu. 
Niebezpieczne manewry wykonywane na pełnej puszek drodze mają naśladować prawdziwych Stunterów podpatrywanych na Youtubie, a palenie gumy jest najlepszym sposobem na wszystko. 
Lubi zapierdalać, ale trochę się boi przykleić naklejkę z tym hasłem na Skodę Fabię, gdyż obawia się, ze skrzyczy go za to jej właściciel, czyli tata. 
Dla niego ulica to pole walki i pozdro dla kumatych. 

Obserwowałem kiedyś chopaków ćwiczących na końcu parkingu pod jednym z centrów handlowych, widziałem takze takich, którzy szlifowali wheelie i stopie  na drodze technologicznej wzdłuż autostrady. 
Czy to nie lepszy sposób na ćwiczenie i prezentownie swoich umiejętności niż bezładna zapierdalanka w godzinach szczytu? 

Dlaczego przytoczyłem powyższą listę? 
Bo niestety po części odnalazłem w każdym z tych typków kawałek siebie. 
Trudno znaleźć grupę społeczną, która ma gorszy pijar niż motocykliści, ale jeżeli chcemy to zmienić, to może powinniśmy zacząć od siebie?