Konin c.d.

Konin c.d.

Kopalnia Konin, to jedna z odkrywkowych koplani węgla brunatnego, która z początku służyła lokalnym celom, a później, wraz ze wzrostem zapotrzebowania na prąd stała sie głównym źródłem surowca dla wybudowanych w pobliżu elektroni Konin i Pątnów.  
Odkrywkowa metoda wydobycia pozostawiła po sobie piękne tereny, które przyroda, gdy je odzyskała, zaczęła zagospodarowywać w nowy sposób.    

DSC_0150jpg

Docieramy do wielkiej dziury w ziemi, którą częściowo zalała woda z okolicznych źródeł, a wokoło której jescze nie zdążyły się na tyle zadomowić rosliny aby utrzymać wykopane przez człowieka skarpy.  

DSC_0133jpg
 
Dalej czekają na nas wyrwy na tyle mocno wyłukane przez spływające deszczówki i potoki, że może się w nich zmieścić auto.
Miejscami Połamany idzie przodem i okrężnym ruchem prawej ręki pokazuje, że tędy nie przejedziemy (w niektórych miejscach czekały na nas, ukryte w krzakach bruzdy głębokie na pare metrów.  

DSC_0165jpg
 
Początkowo chcemy dojechać do cypla, z którego będzie piekny, naszym zdaniem widok.
Później ograniczamy sie do chęci dojechania nad wodę (co takze okazuje sie nie takie proste).    

DSC_0157jpg

W końcu nam się to udaje.
Choć i tu nie jest kolorowo.
Parę metrów od brzegu dochodzę i woda wcale nie nalewa się do wojskowych butów, niewielki kawałek dalej Połamany jest już po pas w wodzie, a znajdujący się, na wyciągnięcie ręki ciemny kształt to pionowa głębia.
(Informuje nas o tym spotkany lokales będący inzynierem w pobliskiej kopalni - praktycznie stroma, sięgająca ponad 20 metrów podwodna skarpa)
Uff - tutaj naprawde trzeba uwazać.
Po krótkiej kąpieli stwierdzamy, że czas na jedzenie i szukanie noclegu.
Kolejne mijane wczasowe miejscowości dają nam wszystko to czego nie chcemy.
Tłok, chałas i wakacyjny pierdolec.
Po kolacji w cichej knajpie na uboczu Słupcy, stwierdzamy, że pora znaleźć miejsce na nocleg nad brzegiem jeziora.
Nadciągające z zachodu i ślizgające się po liniach brzegowych burzowe chmury upewniają nas, że nalezy się pospieszyć.
Zanim zdażymy się zaszyć w zaroślach linii brzegowej łapie nas deszcz.
Deszcz, zapadający zmrok i zmęczenie dnia powodują, że rozmowy stają się znajomo zdawkowe a szybkość podejmowania decyzji znacznie wzrasta.
Na szczęście zimna krew wygrywa z nerwami i po niedługim czasie mamy postawiony obóz z dwóch stron ogrodzony autami, z trzeciej bagnem a z czwartej pomostem prowadzącym do małej sztucznej wysepki dla rybaków.    

DSCN0022jpg

Wiem, że na powyższym zdjęciu z budowania obozu chuja widać, ale tak to właśnie wyglądało.
Gdy mamy już namiot i obóz a w wykarczowanym miejscu na małym cypelku raźnie błyska ognisko, przychodzi pora na kąpiel, bimberek i rozmowy przy piwie.
Deszcz pada a po drugiej stronie jeziora burza pręży muskuły rozświetlając niebo błyskawicami.
To właśnie w takich chwilach bimber pomieszany z deszczem smakuje najlepiej, a kąpiel w jeziorze i załozenie wczorajszych ciuchów oczyszcza umysł najbardziej.  

DSCN0047jpg

Tej nocy spokojny i mocny sen czeka na nas cierpliwie, gdy zgasimy już ognisko.    
Następnego dnia wracamy.  

DSC05690jpg

Bliżsi sobie nawzajem bardziej niż po jakimkolwiek miejskim ochleju i z jednym postanowieniem...

... Do następnego :D