Lotnisko znajduje się na wzgórzach rozpościerających się nad miejscowością, lecz w ciemnościach widzimy jedynie hangar i drogę dojazdową. Rozbijamy obozowisko obok hangaru i tłocząc się przy grillu (w nocy jest poniżej zera) jemy kolację.
Krzysiek oprowadza nas po hangarze i opowiada historię Ogara, którego wraz z kolegą kupili i odrestaurowali. Motoszybowiec polskiej konstrukcji z 1973 roku jest wyposażony w dostosowany do wymogów lotniczych silnik z...
… garbusa.
Już po drodze męczyłem Krzysia pytaniami odnośnie mechaniki tego wynalazku i czym ona się rożni od tej mi bardziej znanej drogowej. Teraz widzę to o czym rozmawialiśmy.
Po kolacji wchodzę do hangaru i cicho kontempluję stojące tam maszyny. Ogar jest naprawdę przepięknie odrestaurowany z dbałością o każdy najmniejszy szczegół.
Podczas poprzedniej wizyty u Ali i Krzyśka widziałem samolot, który buduje Krzysiu. Tak buduje – normalny dwuosobowy samolot, którym będzie można latać i to na legalu.
Kiedyś skleiłem plastikowy model, który składał się chyba z dziesięciu części i powiesiłem na nitce pod sufitem. Po jakimś czasie się urwał, spadł i rozbił. Dzięki temu doświadczeniu wiem nieco więcej o tym ile pracy włożył Krzysiek w budowę samolotu od podstaw, nie posiadając gotowych części, a jedynie wykonując je ręcznie samemu z arkuszy blachy.
Gdy wstajemy jest już jasno. Dzięki temu widzimy przepiękną panoramę rozpościerającą się na pobliskie tereny. Pomijając lotnisko, jesteśmy w naprawdę pięknym fragmencie Gór Wałbrzyskich. Podczas śniadania dziewczyny obserwują przez lornetkę sarny i jelenie, które krążą po okolicznych pagórkach.
W końcu przychodzi czas na wyciągnięcie Ogara z hangaru i loty. Procedura przygotowania sprzętu do lotu jest dosyć długa, a ilość punktów do sprawdzenia liczna.
Krzysiek z cierpliwością tłumaczy co i dlaczego sprawdza przed lotem. W takim sprzęcie może od tego zależeć nasze zdrowie. Lub życie.
Gdy wszystko jest gotowe Ania zajmuje miejsce drugiego pilota i uzbrojona w aparaty rusza w swój pierwszy lot motoszybowcem.
Ponieważ lot trwa prawie dwie godziny, aby zająć czymś myśli i odsunąć narastający strach biorę się za zmywanie podłogi w hangarze. (Niedźwiadku – są na to dowody w postaci zdjęć i zeznań ocalałych, więc musisz uwierzyć).
Gdy wracają w oczach Ani widzę pomieszanie strachu, podniecenia i radości. Aby nie było widać jak ja wyglądam, szybko zakładam ciemne okulary zwane nomen omen Awiatorami.
„Od śmigła” krzyczy Krzysiek komendę ostrzegającą po czym uruchamia znajdujący się za naszymi plecami silnik...