Brud za paznokciami - czyli co wozimy na motocyklu na stałe.

Brud za paznokciami - czyli co wozimy na motocyklu na stałe.

Zdarzyło ci się kiedyś, za młodu, wyjść ze śmieciami w kapciach i wrócić do domu po paru dniach?

Przygotowanie wyposażenia, które wielu motocyklowych podróżników wozi ze sobą na stałe świadczy o tym, że mój przypadek nie był odosobniony.

Oczywiście zasada przekory mówi, że potrzebne będą tylko te części zamienne, które zostały w garażu (o tym za chwilę) i dlatego też lista, która zaprezentuje może się wydawać dla niektórych dziwaczna i zbyt rozbudowana.

Całość szpeju, który Afryka musi na stałe dźwigać ze sobą podzieliłem na parę grup.

Będą tam więc części zapasowe, charakterystyczne dla danego modelu, ogólne narzędzia i przydasie, oraz akcesoria, których kiedyś zabrakło i które w ten sposób znalazły sobie miejsce w przyborniku.

Część pierwsza:

Części zamienne, które są charakterystyczne dla danego modelu.

Tutaj nie wyważałem otwartych drzwi – poczytałem co w moim motocyklu lubi się zepsuć i zakupiłem właśnie te rzeczy. Zakupy na ogół robiłem podwójnie (np. łożyska kół do wymiany po zakupie motocykla + drugi komplet na zapas) w ten sposób na listę trafiły:

  1. Dętki (przód i tył)

Pewnego pięknego weekendu majowego postanowiliśmy przejechać się nieco po Polsce z ekipą. Składanina przeróżnych motocykli i wesoła kompanija, z którą przy ognisku wieczorem niejeden browar pękł. Co może pójść nie tak?

Można na przykład zostawić jedną (w tym przypadku tylną) dętkę w garażu.

Ileż śmiechów mieli ze mnie towarzysze podróży gdy się okazało, że Afryka, po wyjściu ze sklepu przywitała nas brakiem powietrza.

Co prawda próbowałem patrzeć na sprawę optymistycznie – że brakuje tylko na dole, ale skończyło się na pomocy lokalsów, którzy mnie i nieszczęsne koło dostarczyli do warsztatu oponiarskiego, którego właściciel zlitował się i pomimo święta dziurę załatał.

Kolejne na liście są:

  1. Zapasowa linka sprzęgła

  2. Zapasowa linka gazu

Kiedyś w Suzuki Niedźwiedzia pękła nam linka sprzęgła. Dzięki temu, że mieliśmy zestaw naprawczy dotelepał się on do końca wyjazdu, ale przez naprawę skok klamki był dziwny i denerwujący. Od tamtej pory zestaw naprawczy traktuję jako ostateczność, a ze sobą wożę linki.

Aby nie zabierały miejsca, były mniej narażone na uszkodzenie oraz łatwiej się je zakładało (linka pęka gdy z nieba leje się żar, a ty jesteś na środku pola bez żadnej osłony, albo gdy właśnie starasz się uciec przed nadchodząca burzą) puściłem je równolegle do założonych linek w motocyklu i jedne do drugich przyłapałem izolacją. Dzięki temu przy wymianie przepinam końcówki i jadę a nie rzeźbię jak przewlec linkę pod owiewkami załadowanego motocykla.

  1. Zapasowa pompa paliwa

  2. Zapasowy regler

Kto zna Afrykę, ten wie, że dwie z „Afrykańskich Furii” – czyli chorób, które mogą nawiedzić ten motocykl to spalenie reglera, który powoduje usmażenie akumulatora, pompy paliwa i reszty elektryki (w kolejności losowej) stąd te dwie rzeczy.

Dalej przychodzą części, które w motocyklach enduro zużywają się szybciej niż w innych.

Podczas praktycznie każdego wyjazdu zdarza mi się offroadowa gleba. Dlatego na listę trafiają:

  1. Zapasowa klamka sprzęgła

  2. Zapasowa klamka hamulca

Które lubią się przy takiej okazji złamać oraz

  1. Zapasowe łożyska kół

  2. Klocki hamulcowe przód/tył

Łożyska nie lubią wody i dużych obciążeń, a klocki piasku i wody (potrafi je zjeść jeden dobry wyjazd w teren) i choć wiem, że hamulce są dla leszczy, to powrót do domu na blachach szorujących o tarcze z takiej np. Albanii byłby nie tylko niebezpieczny, ale i kosztowny (tarcze do wymiany)

Całości zestawu części dopełniają standardowe rzeczy, które powinny być przy każdym motocyklu:

  1. Zapasowe świece

  2. Ogniwo łańcucha

  3. Zapasowe żarówki i bezpieczniki

  4. Zapasowe śrubki i nakrętki (różne rozmiary)

(Czasami coś się lubi odkręcić, a nie wszystko da się naprawić „technologią rejli” czyli tyrtytakami i taśmą na gada)

  1. Olej silnikowy 1 litr

Co do oleju, to wiem, że powiesz, że Twój sprzęt go nie bierze. Ale czasami dłuższy, intensywny przelot po autostradzie, lub mocniejsze upalanie w terenie spowodują, że jednak go trochę łyknie, a uzupełnianie go samochodowym (bez dodatków do sprzęgła) spowoduje, że po powrocie do domu będziesz miał do wymiany i olej i ślizgające się sprzęgło (to też przerobiliśmy)

Większości tych rzeczy nie bylibyśmy w stanie użyć gdyby nie wożone ze sobą narzędzia

  1. Zestaw oryginalnych narzędzi

(Naprawdę dają radę i w większości sprzętów są tak przemyślane, że wykonasz przy ich pomocy 90% prostych napraw)

  1. Multitool

  2. Scyzoryk szwajcarski

  3. Łyżki do opon

  4. Pompka do kół

  5. Zestaw do łatania kół (plus wentyle i klucz do ich odkręcania)

  6. Zestaw do naprawy linek

  7. Przewody elektryczne

  8. Smar

  9. Olej do smarowania łańcucha

  10. Taśma izolacyjna

  11. Kawałek papieru ściernego i pilnik

  12. Wężyk olejo i paliwoodporny

Przy pomocy takiego zestawu jesteśmy w stanie wyjść praktycznie z każdej opresji. (Brak paliwa w jednym motocyklu nie oznacza konieczności przenoszenia w ustach wachy z drugiego itd.)

Ale jeżeli zdarzy się naprawdę gruba awaria i trzeba będzie ratować świat oraz motocykl, wtedy z pomocą przychodzą magiczne narzędzia „Technologii Rejli”

  1. Taśma na gada

  2. Zapasowe ekspandery

  3. Worki na śmieci

  4. Tyrtytki

Kolejne części szpeju, który wożę na stałe zaczynają się coraz bardziej łączyć nie z mechaniką, a z samym podróżowaniem:

  1. Lina 30 metrów

Pamiętam jak na jednym z rajdów natrafiliśmy w zakopanego w błotnej sadzawce KTMa.

Co z tego, że było nas osiem osób, skoro słabo ogmolowanego sprzęta nie było za co chwycić (na ogół w ferworze walki wtedy moto pozbywa się lusterek, owiewek i innych sprzętów krótkiego życia)

Dopiero przywiązana do dolnej półki lina za którą chwyciliśmy pomogła go wyciągnąć.

Lina ta miała jeszcze jedną zaletę – sprawa z KTMem wydarzyła się na odcinku nocnym. Gdy dojechaliśmy na bazy rajdu i opowiadaliśmy co nas spotkało, jeden z kolegów, którzy startowali dopiero następnego dnia na odcinek dzienny postawił mi piwo za użyczenie jej.

Apropo nocy – kolejne w zestawie podręcznym są:

  1. Światło chemiczne

  2. Latarka na dynamo

  3. Czołówka

Oraz sprzęty, które w czasach gdy coraz mniej osób pali papierosy mogą być deficytowe:

  1. Świeczki i rozpałka

  2. Zapalniczka na propan-butan

Na koniec dochodzą niezbędniki biwakowe:

  1. Nóż składany

  2. Apteczka samochodowa.

  3. Kamizelka odblaskowa

  4. Zestaw do szycia

  5. Saperka

  6. Toporek

  7. Rękawiczki ochronne

  8. Płyn do mycia rąk na sucho

Teoretycznie bez dwóch ostatnich możnaby się obyć, ale wtedy jakakolwiek naprawa na trasie powoduje, że umazane w smarach łapy ładujesz do motocyklowych rękawic co na dłuższą metę fajne nie jest.

Przypuszczam, że gdzieś od 1/3 listy zadajesz sobie pytanie: „Gdzie on to kurwa wozi?”

Wbrew pozorom nie jest to wyposażenie, które targa za mną wóz serwisowy z czterema mechanikami.

Oprócz linek, których miejsce przechowywania już opisałem, mam także oryginalną i całkiem pojemną, afrykańską narzędziówkę. Dorobiłem także zasobnik z kibelrury, który jest wodoodporny i dzięki temu mieści część szpeju, która nie lubi wody (dałem go symetrycznie do wydechu, po drugiej stronie ramy pomocniczej.

DSCN5459JPG

Saperka i toporek mają swoje stałe miejsce na tylnych gmolach, a reszta sprzętu w sakwach założonych na przednie gmole oraz w tankbagu (sakwy to chlebaki z demobilu wojskowego dostępne po 10 zł na MotoBajzlu)

Na przednich gmolach założyłem także ładownice w których wożę wodę do picia i schładzania (albo piwo) i zasadniczo to by było na tyle.

DSC_0213JPG

DSC_0209JPG

Mógłbym płynnie przejść do personalizacji motocykla oraz sprzętu, którym go obwiesiłem, ale myślę, że to temat na kolejną opowieść.

Na koniec dodam tylko, że pod koniec każdego dnia jazdy poświęcam paręnaście minut „dla sprzęta” warto wtedy, przy piwku, przesmarować łańcuch, sprawdzić jego napięcie oraz czy nic się nie urwało, pokrzywiło, albo odkręciło. Łatwiej jest wtedy zaradzić ewentualnym grubszym awarią i na spokojnie sklarować sprzęt.

Myślę, że powyższy sposób postępowania jest jednym z kluczy, który przed Afryką otworzył możliwość nawijania trzeciej setki tysięcy kilometrów (tak tak – w zeszłym roku stuknęło jej 200.000 km )

Do zobaczenia na trasie.

Kolejny dzień w końcu znów mija…