Biała 2023

Biała 2023

Piątek
od godz. 14.00 zakwaterowanie
od godz. 20.00 kolacja, muzyka, tańce, pogaduchy

Sobota
od godz. 8:30 śniadanie
od godz. 10:00 zajęcia w podgrupach
od godz. 16:00 obiad
od godz. 20:00 kolacja
od godz. 21:00 muzyka, tańce, pogaduchy  

Niedziela
od 8:30 śniadanie, pożegnania, odjazdy uczestników.


Są rzeczy idealne na tym świecie. Jak na przykład dolna osłona od Afryki, albo plan zlotu w Białej, który przedstawiłem powyżej (jest niezmienny od dziewiętnastu lat)

Czym jest zlot w Białej - chyba najłatwiej odpowiedzieć, że stanem umysłu.

Raz w roku, w jednym miejscu zbierają się podróżnicy, awanturnicy, piraci, motocykliści, offroadowcy oraz zwykli, normalni wariaci i przez weekend opowiadają sobie nawzajem co się wydarzyło przez poprzednie 365 dni.

Tegoroczna Biała była dla mnie wyjątkowa, bo oprócz Ani i mnie była na niej także Gina z Maćkiem i Kuba.

Co prawda dla Giny i Kuby nie była to pierwsza Biała, ale po raz pierwszy byli tutaj jako pełnoletni motocykliści.

To zabawne, bo moje dzieciaki dorastały razem z Białą.

Pamiętam sytuację sprzed dziewięciu lat, gdy Gina jako podlotek została porwana w szpony złych motocyklistów i zaraziła się wirusem Białej.

page 1jpg

Siedziałem wtedy, nie do końca trzeźwy w barze, gdy podeszło do mnie czterech motocyklistów.

Jak się zapytali, czy to ja jestem "ten Czarny", zacząłem szacować szanse.

Niestety Ania poszła właśnie po dolewkę piwa, więc pozostałem sam.

Tego z lewej znokautuję szybkim prostym, tego z prawej trochę obiję, ale pozostałych dwóch pewnie po mnie przebiegnie.

No może Ania rozwali butelkę z piwem na głowie jednego z nich.

Jak potwierdziłem, szykując się do bitki, usłyszałem:

- A bo kolega ma prośbę kurde. - Zamarłem.

Prośbę mają do mnie?

- Bo kolega się chce zapytać, czy mógłby pana Czarnego córkę przewieźć na motocyklu - Wydusił najbardziej wygadany z gości i pokazał na stojącego po lewej pierwszostrzałowca, który skwapliwie pokiwał głową.

- Bo my tu mamy piwo jakby się pan Czarny zgodził - dodał jeden z tyłu wyciągając przed siebie otwartą, zimną butelkę.
...
Chwilę później piłem zimne piwo, a tęczowa parasolka Giny migała pomiędzy drzewami, gdy Kołek stawiał RD07 na gumę.

Jeżeli chodzi o Kubę, to Biała jest dla niego swego rodzaju wejściem w dorosłość.

W 2014 był dzieciaczkiem, który pałętał się pomiędzy nogami motocyklistów, przesiąkając jej klimatem.

page2jpg
W 2018 był początkującym motocyklistą, a w 2023 przyjechał na własnym sprzęcie, a ze względu na pochodzenie motocykla, chłopaki zaczęli wołać na niego "Junak"

Tak.

To ten Mały Kubuś, który teraz jest wyższy ode mnie zjawił się w Białej na własnym motocyklu i oznajmił, ze to teraz jego zlot i będzie tu przyjeżdżał nawet jakby miał to robić sam.

page3jpg
Jest z nami też Maciek.

Od niedawna mąż Giny.

Facet który opiekuje się moim Kwiatuszkiem.

Jedną z czterech kobiet mojego życia.

Plotki głoszą, że jednym z warunków zawarcia małżeństwa był zakup Arfy.

No to mają swoja własną RD04.

Zresztą zakupioną od jednego z Czarnuchów.

Skoro już wiesz w jakim składzie tam przyjechaliśmy, to czas poznać czym.

Kuba pojechał na swoim Reksiu (Junak RX One - stąd ksywa)
Gina i Maciek na swojej, świeżozakupionej  RD04.

Ania Garbatym, ciągnąc dla nas wszystkich, tą mobilną reklamą tureckiego burdelu, zaopatrzenie i na końcu ja na Rydwanie Wpierdolu (czyli mojej poczciwej RD04)

Tak jak to kiedyś powiedziałem:
"Recepcja w Białej jest jak pierwszy sex.

Strach wejść,

żal wyjść"

Tym razem wchodzę tam z pełnoprawnym motocyklistą - czyli Kubą.

Na wejściu Sołtys (na 100 kg wagi 99 poczciwości) polewa nam pewną ręką z trzydziestolitrowego baniaka coś co kolorem przypomina benzynę.

Kuba to nie jest żubr, żeby go trzymać pod ochroną, więc kiwam głową, aby się napił. Bierze wdech (moja szkoła)i przechyla kubek.

Patrząc po jego oczach wiem, mniej więcej ile voltów mnie zaraz czeka.

Po takim przywitaniu idziemy rozstawić namioty.

Po drodze, zaczepia nas Stopa - drugi z organizatorów zlotu.

Krępy facet o stalowoszarym spojrzeniu, który kiedyś uratował mi życie.

Nie mówiłem Ci?

To było tak.

Byliśmy na żaglach i ja we własnej głupocie stwierdziłem, że skoro kiedyś pływałem zawodniczo, to mogę się pościgać z Tedixem, tyle, że...

On łajbą, a ja wpław (!?!)

Wyskoczyłem z Oriona, którym aktualnie płynęliśmy, Tedix postawił żagle, a ja zostałem na środku jeziora próbując go dogonić.

Wiem co robić w wodzie, gdy opuszczają cię siły. Dryfujesz, leżąc na plecach, uspokajając oddech z głową tuż ponad powierzchnią.

Gdy dochodzi do tego zimno i wiatr tworzący spore fale nie jest to już takie proste.

Wtedy słońce zasłonił cień, który nie był chmurą. To był drugi Orion, którym sterował Stopa.

Ręka o uścisku imadła zamknęła się na mojej szyi i wylądowałem na pokładzie.

"Tobie już wystarczy" usłyszałem spokojny głos Stopy, który układał mnie giętkiego jak ośmiornicę twarzą za burtę.  Słusznie orientując się, że zaraz będę rzygał.

Tacy ludzie są w Białej.

Gdy rozkładamy obozowisko, Gina, Kuba i Maciek idą na obchód.

Tańce, hulańce, swawola.

Kiedyś usłyszałem od Niedźwiedzia " Pamiętaj Miki, jak spotkasz gościa, który jeździ Afryką, toi z nim nie będzie miętkiej gry".

Co zrobić jak tutaj są tylko tacy?

Pierwszego dnia sen przychodzi szybko.

Kolejny dzień zaczynamy od obchodu i podziwiania motocykli.

Maciek odrobił lekcję i nie tylko ja sypię ciekawostkami odnośnie kolejnych oglądanych sprzętów.

Znajomość Afrykańska jest dwustanowa. Na początku nie dotykasz sprzęta, który oglądasz, a gdy przychodzi jego właściciel, po chwili możesz na nim usiąść, pojeździć, albo pożyczyć aby pojechać do Albanii. 
Tak to działa.

Po śniadaniu startujemy na kajaki.

Spływ Pilicą, zajmuje nam czas aż do obiadu, po którym zaczynają się konkurencje.

Przegrywamy w przeciąganiu liny, a Kuba całkiem dobrze sobie radzi w przepychaniu beczki motocyklem.

page4jpg

Wieczór owocuje tańcami od kolacji do białego rana. To dla wytrwałych.

Trochę mi żal było WOTowców, którzy mieli ćwiczenia obok.

Nam ani muzyka w tańcu i śpiewach nie przeszkadzała, ani gitara, którą ekipa z Inowrocławia skąś wytrzasnęła (czasami grali nawet podobne rytmy do tego co śpiewali).

W sobotnie popołudnie rozbił się obok na Wierny. Ten od którego kupiliśmy Yarisa, przez telefon.

"Czarny, tobie sprzedaję, to jakbym w rodzinie sprzedawał" - pamiętam.

Tacy ludzie są w Białej.

Gdy rano pijemy kawę, Kuba po raz kolejny podkreśla, że za rok przyjedzie z dziewczyną, nawet jeżeli my byśmy nie chcieli, Gina i Maciek kompletują listę wyposażenia na moto, a ja stojąc na dachu Garbatego Jednorożca kontempluje to wszystko.

Kolejna generacja została zarażona wirusem Białej i chce do niej przyjeżdżać.

Cóż.

KolejnyDzieńMija.