Biała 2018 - czyli nowy towarzysz na afrykańskim zlocie.

Biała 2018 - czyli nowy towarzysz na afrykańskim zlocie.

Ostatnimi czasy w naszym stadzie pojawił się nowy sprzęt jeżdżący. 

Ze względu na profil Marudera, który co prawda sprawdza się bezbłędnie w mieście i na równych jak stół bocznych drogach Kujaw, czy Mazowsza, ale na nierównej drodze powoduje, że jeździec zaczyna po chwili czuć wszystkie kości i mięśnie, a o zjeździe z utwardzonej nawierzchni nie ma nawet mowy, postanowiliśmy zastąpić go czymś, o profilu jazdy bardziej zbliżonym do Afryki. 

Nasz wybór padł na...

... Rometa ADV pro. 

Tak właśnie na Rometa. 

DSCN4769JPG

Maszyna, która dzielnie pełni służbę w chińskiej policji, urzekła nas jakością wykonania i listą udogodnień, które oferuje w całkiem rozsądnej cenie. 
Jest tutaj Upsidedown z przodu i Prolink z tyłu, co przy akceptowalnych skokach zawieszenia, zapewniło komfort i prowadzenie na gorszych drogach, są przewody hamulcowe w stalowym oplocie, wyświetlacz biegów, gniazdo USB, a także pełen zestaw gmoli na przód i tył wraz z trzema kuframi, centralna stopka i dolna osłona silnika. 
Te udogodnienia, po uzupełnieniu w handbary, deflektor i sakwy na napoje montowane na gmolach (oraz w przyszłości grzane manety i kostkowe opony) spowodowały, że ADVka stała się pełnoprawnym towarzyszem podróży dla Tajgi (Africa Twin RD04). 

Już wracając z Nowego Dworu Mazowieckiego, gdzie nabyliśmy sprzęta, wypróbowaliśmy jego właściwości na gorszych i niekoniecznie utwardzonych drogach. 

Historia z kupnem i serwisem jest także dosyć ciekawa.
O ile w okolicy Łodzi telefon do salonu kończył się zdawkowymi odpowiedziami i spławieniem natręta (czyli potencjalnego kupca), to w Nowym Dworze Mazowieckim zostaliśmy przyjęci z otwartymi rękoma w odpowiednim dla nas czasie (otworzyli salon w dzień wolny, abyśmy mogli się przymierzyć do ADVki). 
Gdy odbieraliśmy sprzęt ekipa z salonu długo nas żegnała i wypytywała o plany drogi powrotnej przez Puszczę Kampinowską. 
Zaiskrzyło i postanowiliśmy, kiedy to tylko możliwe utrzymywać kontakt i serwisować motocykl właśnie tam. 

Gdy w czwartkowy wieczór wróciłem robiąc prawie 300 km z pierwszego przeglądu w Romet Nowy Dwór Mazowiecki, wiedziałem już, że pokładane w ADVce nadzieje nie będą płonne. 

Parę dni później wyruszyliśmy z Anią i Kubą na pierwszą większą wyprawę. 
Załadowaną Tajgę i Adwenczera skierowaliśmy w okolice styku województw łódzkiego i świętokrzyskiego. Miejsce docelowe - Biały Brzeg koło Przedbórza.

W Białym Brzegu Stopa i Sołtys zorganizowali Zlot Afrykański. Czy może być lepsza droga na inaugurację współpracy z ADVką niż spęd obieżyświatów, którzy w żyłach mają benzynę, a odciski układają im się na stopach w kształt kostki z Mitasa ED09?

Na miejsce docieramy po ciemku, co uwidacznia jeszcze dwie pozytywne cechy ADVki. 
Pierwsza z nich to światła, które naprawdę dają radę. (Muszę w końcu w Afryce założyć z przodu porządnego LEDa, bo ori światła po 27 latach i kąpielach odbłyśników w bagnie ledwo świecą i nawet wspomagane dodatkowymi halogenami niekoniecznie dają radę).
Druga cecha to waga. 
Koniec trasy ponawigowałem przez kopny piach. Pomimo to Ania spokojnie dała radę i obyło się nie tylko bez gleby, ale i bez szarpaniny jaka była zawsze gdy jeździła na dużo cięższym Transalpie. 

Na miejscu cała nasza trójka czuje się jak w domu. 
Gospodarze witają serdecznie, uściskiem i czymś mocniejszym, zlotowicze otaczają nowo przybyłych  i oferują trunki oraz pomoc w rozbijaniu namiotu. 

Odnajduje nas Kaś - czyli Ruda i prowadzi do miejsca gdzie możemy spokojnie rozbić namiot
(poniżej Tajga, Adwenczer i nasze obozowisko na tle Smoczycy, czyli czterokołowego bolidu Kaśki). 
   
DSCN4718JPG

Tańce i śpiewy trwają prawie do białego rana.
Przy okazji odbywam podróż sentymentalną, gdyż kapela, która nas raczy muzyką to moi starzy kumple z harcerstwa.
Cóż, jak widać drogi wszystkich ludzi o niespokojnych duszach wielokrotnie się przecinają.


Następny dzień rozpoczynamy od pomocy Szrekowi. 
Szrek jeździ Afryką RD07 i jak to mówią nie pierdoli się w tańcu. 
Ma to czasami negatywne skutki, bo zdarza mu się np. złapać gumę i wpaść do rowu. 

O ile z tym drugim sam sobie poradził, to z wybawieniem z tego pierwszego przychodzi szpej, którym obładowana jest na stałe Afryka. 

DSCN4722JPG

Nowa dętka ląduje w Szrekowym kole i można upalać dalej.

DSCN4731JPG

Powyżej jak to mawiają: Jaki zamek taka Kurlewna. 

Jako jedną z atrakcji zlotowych Organizatorzy zapewnili możliwość przejechania się Nową Africą Twin. 
O ile wersja z manualną skrzynią przypada mi do gustu: 

DSCN4734aJPG

To automat DTC budzi mieszane uczucia (ale co kto lubi, są ludzie, którzy twierdzą, że naprawdę daje radę i to tacy ludzie, którym warto ufać).

DSCN4740JPG

W moim odczuciu z NAT jest tylko jeden problem. 
Pojawiła się o 10 lat za późno. 
Od czasu ostatniej Afica Twin RD07b wyginęło całe pokolenie Afrykańczyków. 
Co zresztą widać na zlocie. 
Na 150 motocykli tylko 32 to Afryki. 
Pozostałe to KTMy i BMW - dla mnie niestety - dwa główne nurty odpływu Afrykańczyków z powodu braku następstwa dla starej Afry. 

Po prezentacji NAT postanawiamy oddać się temu po co tutaj przybyliśmy, czyli jeździe po okolicy. 

DSCN4751JPG

Okolice Przedbórza to ciekawe miejsce, na szczęście dla nas nie do końca odkryte turystycznie. 
Dzięki temu snujemy się spokojnie bocznymi drogami. 
To nie są Kujawy, gdzie większość dróg to równe jak stół "unijki" - tutaj często asfalt jest w takim stanie, że jeździmy na stojąco, a Ania po raz kolejny chwali zawias ADVki.  

DSCN4765JPG

Jest także bardzo dużo pustostanów. 
Odpływ ludzi poszukujących lepszego życia w dużych miastach i za granicą widać zwłaszcza w małych wsiach. 

DSCN4768JPG

Większe miejscowości za to wydają się opierać ciężkim czasom. 
Ładnie utrzymane i oświetlone w nocy, z barami, gdzie da się za rozsądne pieniądze naprawdę dobrze i w starym stylu zjeść. 

DSCN4771JPG

Całość trasy nawiguję jak najbardziej bocznymi drogami, tak abyśmy do końca wykorzystali możliwości jakie daje nam specyfikacja naszych motocykli. 

DSCN4778JPG

Gdy wracamy do ośrodka, Ania postanawia poćwiczyć jazdę na stojąco, tak abyśmy mogli, 
po założeniu kostek wjechać w nieco cięższy teren.  

DSCN4817JPG

Podczas wieczornego spaceru spotykamy dziwne zwierzaki, które na potrzebę chwili nazywamy Muflonami (w rzeczywistości były to Krowy Szkockie).

DSCN4846JPG

Gdy wracamy do obozowiska, Kuba zachwyca się SHLką, która dojechała w międzyczasie.

DSCN4867JPG

Gdy opowiadam mu, że Sylwek właśnie wrócił na niej z Kirgistanu jego zachwyt przechodzi w bezgraniczne uwielbienie. 

Następnego dnia rano przygotowujemy się do odwrotu. 

DSCN4823JPG

Gdy wieczorem parkujemy pod garażem, Afryce brakuje 300 kilometrów do przekroczenia przebiegu 200 tyś.  ADVka natomiast powoli zbliża się przebiegiem do kolejnego przeglądu. 

Ta zróżnicowana para zdecydowanie przypadła sobie i nam do gustu, więc już myślimy o kolejnej wyprawie. 

W myślach odznaczam jeszcze jedne plus. 
Kuba wyrasta na podróżnika i tak jak Gina tworzą kolejne pokolenie, które przejmie po nas schedę i będzie kontynuowało naszą drogę...
może kiedyś nawet tego bloga? 

Zobaczymy, 
kolejny dzień mija...