Ślub prawie od początku - czyli zaręczyny.

Ślub prawie od początku - czyli zaręczyny.

Obiecałem sobie, że wrzucę krótki opis naszego ślubu, ale podczas przygotowań wpadły mi w ręce zdjęcia z podróży poślubnej oraz z ...
... zaręczyn.
Stwierdziłem zatem, że sprawę należy opisać od początku.
Gdy zacząłem porządkować zdjęcia dopadła mnie kolejna zaduma odnośnie konieczności wyjaśnienia co było przed zaręczynami itd.  
Stwierdziłem że opis zaręczyn ma się nijak do drogi, która do nich doprowadziła i że nie chce łączyć tej zwariowanej i niebezpiecznej przygody ze smutną podróż wgłąb siebie.
Przyjmimy zatem, na potrzeby tej opowieści, że prosiłem Kobiety o różne części ciała (często stwierdzając, że w imię osiagnięcia celu uświęcane są środki a męską dumę można czasem schować tu i ówdzie) więc w końcu stwierdziłem, że nalezy poprosić o rękę.  
Plan był prosty.
Jak każdy miłośnik kanału weddingTV chciałem aby moje próby omotania wybranej niewiasty ślubnym kobiercem były choć nieco mniej pospolite niż prezent w postaci ferrari i impreza na 200 osób.
W całosci nie pomagał fakt, że praktycznie każdy komu mówiłem o moich planach z prośba o ewentualną pomoc wybuchał śmiechem (zresztą z tymi wybuchami śmiechu to jeszcze będzie)  Jako, że usilnie przygotowywalismy się do wyjazdu do Albanii, jeden z kolejnych weekendów lata 2014 roku wybraliśmy się z Martyną i Tadeuszem, w cztery motocykle na weekendową przejażdżkę szutrami w kierunku południowo wschodnim.

P1230357jpg

Celem była mała miejscowość pomiędzy Sulejowem a Tomaszowem Mazowieckim.
Tadeusz po raz kolejny okazał się mistrzem w wybieraniu szutrowych tras pośrodku niczego.  

P1230365jpg

Ania wprowadza w życie nauki jazdy terenowej pobrane od Blazy, czym mnie nieco zawstydza.
Kobieca finezja i parę tajników powoduje, że wyglądam przy niej jak słoń na wrotkach (nie mówiąc juz o Martynie, która jeździ dużo lepiej ode mnie i Tadeuszu)

P1230374jpg

Popasy pośrodku lasu na krótko przerywają wyczerpującą jazdę.
Niestety na jednym z piaszczystych podjazdów Ania traci kontrole nad motocyklem i z dużą siła wali o ziemię.
Pech polegał na tym, że dokładnie w miejscu przyłożenia z ziemi wystaje twardy kożeń ściętego drzewa.
Kupiona parę dni temu zbroja powoduje, że wyprawa nie kończy się tutaj.
(obtłuczone żebra dobrze zbada ogarnięta farmaceutka z apteki w Spale, podczas dokładniejszych badań później wychodzą dwa pęknięcia)
Mimo to Ania nieświadoma zastawionej na nią przeze mnie pułapki chce jechać dalej.  

P1230382jpg

W Spale dołącza do nas Blaza.
Dalsze szutry przechodzą czasem w ścieżki a te w np rzeczki z kładkami.
Przejechanie kładki na motocyklu wydaje mi się teraz łatwą sprawą (kłamę)
Ale wtedy srałem w gacie.
Po kolei i bez kozaczenia przeprowadzamy po niej motocykle.

P1230390jpg

P1230399jpg

P1230402jpg

P1230409jpg

P1230415jpg

Gdy już jesteśmy po drugiej stronie wszyscy oddychają z ulgą.

P1230423jpg

Apropo - przed kładką na środku drogi leżała łopata do węgla.
A jak wiadomo łopata do węgla się czasem może przydać.
Mnie (a w sumie bardziej Tadeuszowi) się przydała, by obłaskawić nią wkurwionego lokalesa.
Gdy mu ją podarował jako myto za bezprawny przejazd po jego ziemi.
Maxymalnie zaskoczony ziomek puścił nas dalej bez słowa (może warto parę wozić ze sobą?)
Dalej było już tylko lepiej.
Szutry, dziurawe i zapomniane asfalty a na koniec, przed gospodarstwem w środku lasu - bród.

P1230434jpg

Dośwadczenie z brodami mam cienkie, więc słucham tajemnych porad jak to przejechać.
(Pełna pizda na stojąco i celujesz w drugi brzeg uchylił rąbka tajemnicy były zawodnik europejskiego formatu)

P1230439-225x300jpg
 
Cóż mogę powiedzieć - zadziałało.
Dalej, na polanie okoloniej rzeką czeka na nas dom w którym mamy nocleg.
To tutaj postanawiam ruszyć do akcji.
Jako, że temperatura przekracza 30 stopni w cieniu tuz po zejściu ze sprzętów wszyscy zrzucają górne części odzienia motocykloweg.
Na mój tajemny znak (rzuciłem puszka po piwie czy coś takiego.
Tadeusz zaczyna filmować, Martyna wyjmuje i otwiera skitranego w sakwie szampana, a ja klękam przed Anią z pytaniem czy za mnie wyjdzie.
Mieszanina silnych środków przeciwbólowych i piwa powoduje krótkie zawachanie w jej głosie, które Blaza komentuje pełnym nadzieji westchnieniem, a Martyna głośnym "lłosz kurwa" gdy ciepły szampan eksploduje jej w dłoni i oblewa wszystko wokoło.
Ania w końcu się zgadza i podnosi mnie z kolan, co pieczętujemy resztką szampana od Martyny.
Dalej jest rozbijanie obozu i impreza.
A własnie, jakimś dziwnym trafem załapujemy sie na osiemnastke odbywającą się w pobliskiej remizie.
Więcej grzechów nie pamietam.    

Następnego dnia budzą mnie hordy dzikich zwierzy.

P1230497jpg

I okoliczne dzikie pszczoły, które postanowiliśmy chyba wczoraj zdenerwować  

P1230503jpg

Po trzeźwemu nadal wiem dlaczego to zrobiłem i chyba dlaczego Ania sie zgodziła    

P1230492jpg

Powrót do domu to tylko jedna rzeka (ze względu na żebra Ani wracamy asfaltem.    

P1230511jpg

O tym co było później (a może i o tym co wczesniej) opowiem Ci kiedy indziej.